Pomysł na ten artykuł pojawił się w mojej głowie przy okazji poprzedniego wpisu. Pisałam wtedy o powodach, dla których każda kobieta powinna posiadać własne pieniądze. Początkowo chciałam potraktować ten temat troszkę po macoszemu, wymieniając w paru zdaniach błędy finansowe kobiet. Jednak później pomyślałam sobie, że jest to idealny materiał na dodatkowy wpis :)) Spędziłam nad nim więcej czasu, niż początkowo zakładałam. Wierzę jednak, że będzie dla Ciebie przydatny i da Ci trochę do myślenia♥
Błędy finansowe kobiet
-których lepiej nie popełniać-
Na wstępie zaznaczę, iż wcale nie twierdzę, że tylko panie postępują w ten sposób. Świat nie jest zero-jedynkowy. Z całą pewnością znajdą się również mężczyźni, którzy lubią przerzucać odpowiedzialność za domowe finanse na barki swoich partnerek. Niestety, z moich obserwacji wynika, że to właśnie kobiety mają do tego tendencję. Poznaj cztery błędy finansowe kobiet, które przyszły mi do głowy.
Nie podejmują tematu finansów przed ślubem
Rozmowy o finansach nie należą do najłatwiejszych. Po pierwsze: często podczas takich rozmów czujemy się niekomfortowo. Po drugie: jest to bardzo delikatna kwestia. Dlatego też wiele kobiet w ogóle nie podejmuje tego tematu. Boją się, że zostanie im doczepiona łatka materialistki, myślącej tylko o forsie.
Temat pieniędzy to temat tabu. Co prawda mamy już XXI wiek, ale mimo to cały czas w naszym społeczeństwie pokutuje to przeświadczenie. Tego kłopotliwego i niezręcznego tematu lepiej nie poruszać, omijać szerokim łukiem, albo w ogóle unikać jak ognia. Jeśli natomiast czujesz, że warto zdobyć się na odwagę i szczerze porozmawiać na temat pieniędzy ze swoim partnerem, to zaraz pojawia się w cała masa wątpliwości:
- Czy to dobry pomysł, by pytać o to już teraz? (przecież tak krótko się znamy; spotykamy się raptem od kilku miesięcy, a ja już będę wypytywać go o finanse?!)
- Co on sobie o mnie pomyśli? (pewnie uzna mnie za materialistkę!)
- Czy tak w ogóle wypada? (a może po tej rozmowie on uzna, że liczy się dla mnie tylko kasa i mnie zostawi?)
Jak to wygląda z mojego punktu widzenia? Otóż uważam, że o finansach w związku nie tylko wypada, ale wręcz należy rozmawiać. To konieczność. Nie widzę nic złego w tego typu rozmowach. Pieniądze nie są najważniejsze, ale są w życiu mega ważne. Niezależnie od tego czy nam się to podoba, czy też nie. Nie da się bez nich żyć. Tak już został skonstruowany świat, w którym żyjemy. Odmienne podejście do pieniędzy może być przyczyną kłótni i nieporozumień w związku. W ostateczności może nawet prowadzić do rozpadu małżeństwa.
Przykład :
- Ty jesteś osobą rozsądną finansowo. Lubisz żyć poniżej swoich możliwości finansowych. Wystrzegasz się kredytów konsumpcyjnych. Kupujesz coś sobie, jeśli wcześniej odłożysz na to pieniądze
- Twój partner lubi żyć ponad stan. Nie widzi sensu w oszczędzaniu pieniędzy, wydaje wszystko co zarobi. Kupuje wszystko co mu się podoba na raty lub na kredyt
W takim przypadku może się okazać, że wasze wyobrażenia na temat zarządzania własnymi pieniędzmi są tak różne, że nie da się tego w żaden sposób pogodzić. Zwłaszcza, jeśli osoba szastająca kasą na prawo i na lewo nie będzie chciała nauczyć się rozsądniejszego podejścia do finansów. Według mnie kluczem do udanej relacji jest podobne podejście do ważnych w życiu spraw, podobny sposób myślenia i zbieżne cele.
Zajrzałam do statystyk Głównego Urzędu Statystycznego , żeby zobaczyć, z jakich powodów ludzie biorą rozwód. Okazuje się, że jednym z nich są właśnie nieporozumienia na tle finansowym.
I teraz coś mega ważnego! Musisz wiedzieć, że jest ogromna różnica pomiędzy tym, że zapytasz kogoś ile ma pieniędzy na koncie, a tym w jaki sposób nimi zarządza.
Kompletnie nie chodzi o to, żeby zaraz na początku znajomości pytać partnera o to ile zarabia, a o to w jaki sposób obchodzi się z zarabianymi przez siebie pieniędzmi. Moim zdaniem pełna transparentność zarobków jest za to wskazana, gdy zdecydujemy się na wspólne życie razem.
Przed ślubem dowiedz się, jakie Twój partner ma podejście
do pieniędzy oraz do zaciągania długów:
- czy wydaje wszystko co zarobi?
- co sądzi na temat oszczędzania pieniędzy?
- woli coś kupić za odłożone wcześniej pieniądze, czy może raczej jest zwolennikiem zaciągania kredytów konsumpcyjnych, brania pożyczek, zakupów na raty?
- posiada jakieś długi? (kredyt konsumpcyjny, hipoteczny, pożyczka)
Co warto zaobserwować? Czemu warto się przyjrzeć?
Zwróć szczególną uwagę na to, czy Twój partner:
- jest rozsądny finansowo, rozrzutny czy może wręcz przeciwnie – jest strasznym dusigroszem?
- konsultuje z Tobą jakieś większe wydatki? (większe, czyli zakup rzeczy materialnych o większej wartości np. zakup auta)
- bezmyślnie udziela pożyczek innym? (rodzinie, znajomym, przyjaciołom)
- robi przemyślane zakupy czy może kupuje pod wpływem impulsu?
- wypomina lub w złośliwy sposób wytyka Ci błędne decyzje finansowe?
- bierze odpowiedzialność za wasze wspólne decyzje, które okazały się być błędem czy tylko zwala odpowiedzialność na Twoją osobę?
- wykorzystuje pieniądze jako narzędzie władzy, manipulacji i kontroli? (przemoc ekonomiczna)
- rozlicza Cię z każdej wydanej złotówki?
Pytając i przyglądając się zachowaniom partnera będziesz mogła ocenić z kim masz do czynienia i czy chcesz z taką osobą stworzyć poważny związek.
Nie interesują się finansami
Kompletnie nie potrafię tego zrozumieć, ale czasami zdarza się, że kobiety oddają zarządzanie pieniędzmi w ręce swojego partnera. To on decyduje o tym co (i czy w ogóle) kupić; ile pieniędzy odłożyć; w co je zainwestować. Tylko on wie, w jakiej kondycji są ich wspólne finanse. Nawet, jeśli obydwoje pracują.
To jest wygodne, ale nie jest rozsądne! Doskonale rozumiem, że kobiety w dzisiejszych czasach mają na swojej głowie wiele obowiązków. Niejednokrotnie łączą pracę zawodową z prowadzeniem domu. Robią zakupy, gotują, piorą, sprzątają. Ogarniają w ten sposób dwa etaty. Tyle tylko, że ten „domowy” etat jest bezpłatny.
Słówko „obowiązki” biorę w cudzysłów. To kwestia bardzo dyskusyjna, czy prace domowe to faktycznie kobiece obowiązki. Dla mnie nie. Facet również potrafi posprzątać, umyć okna lub ugotować obiad. Co więcej, umie zrobić to równie dobrze, co kobieta ;))
Po części to rozumiem. Przekazując finansową pałeczkę w ręce męża, kobieta sprawia, że znika jej jeden z „obowiązków”. Jest jej łatwiej, jest jej lżej. To mąż dba o to, aby w terminie opłacić wszystkie rachunki; wykonuje przelewy. Tylko czy faktycznie tak będzie dla niej lepiej?
Układ, w którym tylko jeden z małżonków umie ogarnąć domowe jest bardzo niebezpieczny. W takiej sytuacji przypadek losowy (wypadek, śmierć partnera) lub rozwód potrafią w szybki sposób zweryfikować, że nie jest to dobry pomysł.
co jest WAŻNE?
Transparentność!
- partnerzy obydwoje orientują się w sprawach finansowych rodziny, którą tworzą
- wiedzą, ile każdy z nich zarabia
- orientują się, ile wynoszą stałe koszty, które co miesiąc ponoszą
- wiedzą, w jakich Bankach mają założone konta oraz orientują się ile ich jest
- w przypadku posiadania polis wiedzą, kto widnieje na nich jako osoba uposażona
- zdają sobie sprawę, czy mają jakieś kredyty (zaciągnięte przed ślubem i w trakcie trwania)
- obydwoje wiedzą, w jakim urzędzie skarbowym składają PIT
Tyle przychodzi mi na ten moment do głowy. Dopiszesz coś od siebie w komentarzu? ;))
Nie dbają o własne bezpieczeństwo finansowe
Nie posiadają oszczędności. Tak po prostu.
Albo nie posiadają własnego konta w Banku, na które mogłyby odkładać swoje nadwyżki finansowe. Albo przez myśl im nie przeszło, aby to robić. Tymczasem posiadanie własnych pieniędzy „na czarną godzinę” jest szalenie istotne. Nie będę się w tej chwili powtarzać, bo niejednokrotnie wspominałam tutaj na blogu. Sygnalizuję po raz kolejny ten temat, tak dla przypomnienia.
Dzielą z partnerem opłatami „po równo”
Z pewnością sama doskonale wiesz, jak duże potrafią być dysproporcje pomiędzy zarobkami kobiet i mężczyzn. I to nawet będąc na tym samym stanowisku kobiety zarabiają mniej, niż ich koledzy z pracy. Osobiście bardzo mocno nad tym ubolewam! Absolutnie nie powinno to tak wyglądać! Jakie to ma znaczenie czy pracę wykonał mężczyzna czy kobieta? Przy ustalaniu wynagrodzenia powinny liczyć się tylko i wyłącznie posiadane umiejętności, kompetencje, a nie płeć!
No dobrze. Ja swoje, życie swoje. Wiemy jak jest. Bardzo bym tego chciała, ale nie sądzę, żeby zmieniło się coś w tej materii za moich czasów. Skoro istnieje tak duża dysproporcja pomiędzy zarobkami kobiet i mężczyzn, uważam że nie fair jest dzielić się opłatami „po równo”. Postrzegam taki podział za nieuczciwy. Kobieta, która zarabia x-krotnie mniej od swojego męża, nie powinna w takim samym stopniu składać się z nim na wspólne życie. Sorry.
Przez to dochodzi później do takich sytuacji, że kobieta wydaje wszystkie zarobione przez siebie pieniądze na „życie”: robi zakupy, doposaża dom, dokłada się do wspólnych wakacji, a na samym końcu nie ma nic. Żadnych, ale to absolutnie żadnych oszczędności. A jak zabraknie jej pieniędzy na bieżące potrzeby, to mimo iż pracuje, musi o nie prosić swojego partnera! Tak nie powinno być.
Błędy finansowe kobiet
-podsumowanie-
To już wszystkie błędy finansowe kobiet, o których chciałam Ci dzisiaj napisać. Jestem bardzo ciekawa jak Ty widzisz ten temat? Czy jest coś, co chcesz dopisać do mojej listy? Daj znać w komentarzu. Chętnie poznam Twoje spojrzenie ♥
Co jeszcze?
Niezmiennie zachęcam Cię również do zapisu na mój Newsletter. Gwarantuję zero spamu, bo też go nie lubię! Osoby zapisane na moją listę mają dostęp do darmowych, bonusowych materiałów znajdujących się na stronie zabezpieczonej hasłem ;))
Uważasz ten wpis za wartościowy? Wspomnij o nim na swoim Instagramie! Oznacz mnie, a będę mogła osobiście Ci za to podziękować i przybić wirtualną piątkę! Do zobaczenia w kolejnym wpisie!
Przeczytaj także:
-
„Powody, dla których każda kobieta powinna posiadać własne pieniądze” ← gdy przeczytasz ten wpis, dowiesz się, dlaczego brak samodzielności finansowej to w przypadku kobiet fatalny pomysł i czym może skutkować
-
„Opóźniona gratyfikacja” ← a tu dla odmiany wyjaśniam, co kryje się pod pojęciem opóźnionej gratyfikacji i na czym ona polega
A ja nie zgadzam się z ostatnim punktem 🙂 jestem kobietą pracującą, studiującą i mieszkającą ze swoim narzeczonym. Wspólnymi opłatami dzielimy się na pół. Wtedy kiedy zarabiałam mniej niż on było pół na pół. Teraz kiedy zmieniłam pracę i zarabiam więcej niż on wciąż dzielimy się pół na pół. Nie fair jest zasłaniać się mniejsza wypłatą i migać od rachunków. Zarabiałam mniej więc zmieniłam pracę. Można też sobie dorabiać z domu zdalnie. A „obowiązkami” domowymi również dzielić się na pół. Bo to też jest WSPÓLNE jak opłaty czy wakacje. Jeżeli ktoś miga się od równości w obowiązkach i płatnościach oraz nie potrafi tego wymagać od drugiej osoby (bez względu na płeć) jest po prostu nieporadny życiowo. I narzekanie wtedy na partnera_ke jest nie na miejscu 🙂