Lista moich małych przyjemności.
Dzięki niej poznasz mnie troszkę lepiej. Zobaczysz na co nie jest mi żal wydawać zarobionych przez siebie pieniędzy. Lista bardzo subiektywna, ale być może odnajdziesz w niej jakąś cząstkę siebie.
Małe przyjemności
– na które nie szkoda mi pieniędzy –
Rozwój
mój własny / blogaska
-
książki
Są takie książki, które chcę mieć na własność.
W swojej prywatnej biblioteczce, poza kilkoma pozycjami z literatury obyczajowej, posiadam także książki o tematyce finansowej i te dotyczące rozwoju osobistego. W planach mam również powiększenie tej kolekcji o książki związane z tematyką freelancingu.
Być może mogłabym te wszystkie książki wypożyczyć z biblioteki, przeczytać i oddać. Nie musiałabym wtedy ponosić kosztów ich zakupu. Ja jednak świadomie postępuję całkowicie inaczej. Kupuję książki, bo chcę dać sobie szansę. Chcę móc w każdej chwili do nich wrócić, przeczytać raz jeszcze. Przypomnieć sobie interesujące mnie zagadnienia. A za ten komfort -no cóż- trzeba zapłacić ;))
Jednak nie jest mi żal ani jednej wydanej w ten sposób złotówki, bo wiem, że inwestycja w samego siebie to najlepszy wydatek i zwróci mi się kiedyś z nawiązką.
-
rekwizyty do zdjęć
Przyznam się szczerze – póki co mam ich mało ;)) Co prawda, staram się również wykorzystywać przedmioty codziennego użytku, ale rekwizyty, które służą mi tylko i wyłącznie do układania kompozycji, mieszczą się w jednym -i to niewielkich rozmiarów- pudełeczku, które zresztą pokazywałam ostatnio na Instagramie. Mam jednak zamiar systematycznie uzupełniać tę moją pudełkową kolekcję o nowe przedmioty, bo uwielbiam robić zdjęcia i zamieszczać je na blogu. Jestem fotografem-amatorem, jednak samo ustawianie kadrów i cykanie fotek sprawia mi ogromną radość.
Ponadto dzięki temu mój blogasek zyskuje niepowtarzalny charakter. Wykonanych przeze mnie zdjęć nie znajdziesz na innym blogu, a to pozwala mi budować silną markę osobistą.
Wakacje
podróże / przeżycia / wspomnienia
-
kawa na wakacjach
Co tu dużo kryć – uwielbiam kawę pić. Nawet mi się to całkiem fajnie zrymowało :))
Tak się jednak składa, że kawa kupowana na mieście to droga impreza. I to niezależnie od tego czy kupuję ją w kawiarni (co zdarza mi się niezwykle rzadko), restauracji (przy okazji zamawiania posiłku – ja z tych co to obiadek popijają kawą) czy po prostu w trasie na stacji benzynowej. Z tego względu, na luksus picia kawy poza domem, pozwalam sobie tylko i wyłącznie na wyjazdach. Mogłabym oczywiście uznać, że szkoda mi pieniędzy i jej nie kupić, a później chodzić przez pół wyjazdu z nosem spuszczonym na kwintę. Ale tego nie robię. Całe szczęście efekt latte mi nie grozi ;))
Pamiętasz jak pisałam, że mam w planach ograniczyć picie kawy do jednej dziennie? Niestety kompletnie mi to nie wyszło. Znaczy się przez jakiś czas nawet mi się to udawało, ale ostatecznie wróciłam do swoich starych przyzwyczajeń. Wciąż pije 2 (a w porywach nawet 3!) kawy dziennie. Okazuje się, że chyba za bardzo ją lubię, by trzymać się tego nieszczęsnego postanowienia sprzed kilku tygodni ;)) Jednak mocno ograniczam sypany do kawy cukier.
-
noclegi w fajnych miejscach
Lubię wstać rano i mieć za oknem zupełnie inny widok, niż zazwyczaj. Lubię, gdy ktoś przygotuje dla mnie pyszne śniadanko ♥♥♥
Wydaje mi się, że to właśnie na tym polega cały urok wakacji: na zmianie otoczenia oraz na tym, że codzienna rutyna ustępuje miejsca spontaniczności, a obowiązki zastępujemy przyjemnościami. Dlatego lubię mieć nocleg w fajnym miejscu. Nie muszę nocować w luksusowym hotelu (choć nie pogardzę), jednak muszę mieć nieograniczony dostęp do wszelkich zdobyczy cywilizacji.
You know what I mean ;))
No i oczywiście musi być czysto i schludnie.
Na upartego mogłabym spędzać ten czas w namiocie. Z pewnością wyszłoby taniej. Nie neguję oczywiście takiej formy spędzania wolnego czasu, o nie! Jeśli ktoś preferuje właśnie taką, a nie inną formę wypoczynku, to w porządku. Patrząc jednak z mojej perspektywy taka forma kompletnie do mnie nie przemawia. Nie odnalazłabym się. Okazuje się, że jestem całkiem wygodnicka.
-
jedzonko
Życie trzeba smakować.
A już szczególnie będąc na wakacjach. Fajnie jest móc spróbować dań charakterystycznych dla danego regionu. My, będąc w Czechach, zakochaliśmy się w knedliczkach ♥♥♥
Smažený sýr (czyli smażony ser w przepysznej, chrupiącej panierce) też był bardzo spoko. Na Słowacji jedliśmy podobny. Ale tam nazywają go vyprážaný syr :))
-
pamiątki z wakacji
Poza magnesami na lodówkę, każde inne pamiątki, które można przywieść z wakacji, mogłyby dla mnie nie istnieć.
Też tak masz?
Uwielbiam moją regularnie powiększającą się kolekcję, a zakup nowego magnesu na wyjeździe to dla mnie wręcz punkt obowiązkowy. Potrafię zatrzymać się nawet na pół godziny przy stoiskach z tego typu pamiątkami i wybierać, przebierać… dobrze, że MCM ma niekończące się pokłady cierpliwości :))
Codzienność
zwyczajne życie
-
ciuchy
Oszczędzanie oszczędzaniem, ale ubrać się trzeba :)) To, że jestem osobom oszczędną wcale nie oznacza, że nie lubię dobrze wyglądać. Wręcz przeciwnie – lubię. I to bardzo.
Jednak do kupowania nowych ubrań staram się mieć praktyczne podejście:
1. Kupuję nowe ubrania, gdy rzeczywiście mam taką potrzebę. Przykładowo kiedy ubranie się zniszczy, wyrosnę z niego ja lub wręcz przeciwnie: to ono wyrośnie ze mnie :)) , szykuje się jakaś uroczystość typu wesele i faktycznie muszę kupić nowy ciuch, by fajnie wyglądać.
2. Staram się kupować w rozsądnych cenach. Jednak ponad cenę stawiam jakość. Wychodzę z założenia, że kupując tanie rzeczy (takie, których niska cena podyktowana jest ich kiepską jakością) bardzo często przepłacamy, płacąc podwójnie. Pierwszy raz płacimy kupując tanią rzecz. Drugi raz kupując droższą – lepszej jakości- kiedy ta pierwsza nie wytrwa jednego sezonu rozpadając się w drobny mak.
Mimo tego zdroworozsądkowego podejścia, zdarzy mi się czasem tak, że na zagranicznym, wakacyjnym wyjeździe kupie sobie jakiś ciuch, bo po prostu wpadnie mi on w oko. Musi to być jednak coś czego nie można dostać w Polsce. Ciuchy z tzw. „sieciówek” w tym momencie w ogóle nie są przeze mnie brane pod uwagę.
-
naturalne kosmetyki
Wiem, że niejednokrotnie mają wyższą cenę, niż kosmetyki „nienaturalne”. Staram się jednak ograniczać stosowanie sklepowej chemii do niezbędnego minimum, bo zdrowie cenię sobie ponad wszystko.
Dużo łatwiej jest o nie dbać, niż próbować odzyskać, gdy już dojdzie do tego, że je stracimy.
Teraz Twoja kolej!
Jak wygląda Twoja lista małych przyjemności? Na co nie jest Ci szkoda wydawać pieniędzy? Pochwal się w komentarzu :))
Przeczytaj także:
-
„Lista najlepiej wydanych pieniędzy” ← co prawda powstała ona w 2019 roku, dlatego jeśli chcesz udać się ze mną w sentymentalną podróż i zobaczyć, jakie zakupy sprawiły mi wtedy mega radość, zapraszam!
My sami jesteśmy najlepszą inwestycją, na której nigdy nie warto oszczędzać 🙂
Zgadzam się w 100% :))
Wiedza, hobby, czas spędzony z rodzinką, rozwój osobisty – to w zawsze warto inwestować. Nie da się cały czas tylko oszczędzać i ponosić kolejnych wyrzeczeń. Od czasu do czasu coś małego, drobnego dla siebie trzeba zrobić, aby nawet po prostu jakiś balans i równowagę psychiczną zachować 🙂 .
Tak, ten balans w dzisiejszych, mega dziwnych czasach jest mega ważny ;))